niedziela, 20 września 2015

Como - wracamy

Po małych, historycznych miasteczkach Toskanii, Como wydaje się być zupełnie nudne. Robimy przejażdżkę na rowerach po centrum, zjadamy ostatnią włoską pizzę, wypijamy ostatnie włoskie cappuccino i wracamy na północ (z przerwą na standardowy, dwugodzinny korek przed tunelem Świętego Gotarda).




Włoskie lody i kawa w Como

sobota, 19 września 2015

Siena i okolice

Po prawie tygodniu siedzenia nad morzem jedziemy w kierunku Sieny, liznąć trochę kultury.
Wieczór spędzamy w samej Sienie, a na drugi dzień jedziemy do malutkiego i przytulnego Monteriggioni oraz dość zatłoczonego San Gimignano.




Siena



Siena - Piazza del Campo










Duomo di Siena



Monteriggioni

Rowerzysta w Monteriggioni





San Gimignano




Na wieczór (sobota) przewozimy się do w kierunku Szwajcarii, do Como. Como leży tuż przy granicy włosko-szwajcarskiej, więc jeszcze po południowej stronie Alp. Wieczorem nie jest już tak ciepło i przyjemnie jak w Toskanii, ale ciągle jest duużo cieplej niż w Zurychu.

wtorek, 15 września 2015

Rowerowo i plażowo

Kolejne dni schodzą nam na poznawaniu okolicy - częściowo na rowerach, częściowo samochodem. Plaża okazuje się dostępna raczej wieczorem (wcześniej bryza wywołuje fale, które są póki co trochę za duże dla Kamili :-), ale i tak na brzegu jest doskonała zabawa w piasku.



Aleja cyprysowa

Lody w Bolgheri



Prawie jak w USA



Kemping Esperidi



Już tradycyjne zakopywanie




Sasseta



Campiglia Marittima








Dzika plaża w kierunku Ceciny






Las piniowy w drodze do Ceciny


niedziela, 13 września 2015

Marina di Bibbona

Kolejny dzień jest paskudny. Zimno i pada. Może to z tego powodu Marina di Piza nie przypada nam do gustu. Postanawiamy się przewieźć na południe od Livorno, do Marina di Bibbona.



Generalnie jesteśmy dość sceptycznie nastawieni do włoskich kempingów, ale po przyjeździe na miejsce lokalna sprzedawczyni warzyw przy drodze poleca nam kemping Esperidi Village.
Po przyjeździe na miejsce nawet nie chce nam się szukać niczego innego - kemping jest położony tuż przy plaży (która ciągnie się kilka kilometrów na północ i kolejnych kilka na południe), która sprawia wrażenie dość mało skomercjalizowanej. (tj. brak wszechobecnych parasolek i prywatnych, ogrodzonych części). Sam kemping mieści się w lesie piniowym, i każde miejsce pod namiot (tak, to standard we Włoszech - kemping ma wydzielone miejsca dla każdego namiotu) jest otoczone drzewami, więc nawet mając kilku sąsiadów po bokach, jest to praktycznie niezauważalne. Podsumowując - najfajniejszy kemping na jakim do tej pory byliśmy :-)







sobota, 12 września 2015

Wakacyjnie w Toskanii - Cinque Torre i Marina di Piza

No dobra, wracamy do pisania bloga. Z myślą o naszych wiernych czytelnikach postaramy się wkrótce pouzupełniać ostatnich kilka miesięcy :-))

Do Zurychu przyszła jesień - zresztą tak jak pewnie wszędzie na tej szerokości geograficznej. Gdzie można jeszcze załapać trochę słońca? Oczywiście w słonecznej Italii!

Wybór padł na Toskanię. Trochę plaży i troszkę zwiedzania okolicznych miasteczek.

Zaczęliśmy trochę wcześniej na północ, od Cinque Torre - malowniczych, kolorowych miasteczek w Ligurii nad brzegiem Morza Śródziemnego. Głównie plączemy się po miasteczku Monarola, i podjeżdżamy na chwilę pociągiem do Riomaggiore. Monarola jest zdecydowanie mniejsza i mniej oblężona przez turystów.











Na wieczór lądujemy na plaży w Marina di Piza. Generalnie plaża jest mocno "industrialna" (wszędzie falochrony i prywatne plaże), więc raczej będziemy tu tymczasowo. Jutro chcemy jechać dalej na południe.