piątek, 15 lipca 2011

Auckland

Poszukiwania pracy postanawiamy zacząć w Auckland - wiadomo, największe miasto = większe możliwości. Przez 2 tygodnie spotykamy się z różnymi pośrednikami i wszystko idzie jak krew z nosa. Zwłaszcza, że mamy tylko wizę turystyczną - postanowiliśmy jechać "w ciemno" i wystąpić o wizę jak dostaniemy ofertę pracy.
Mt Eden - jeden z wulkanów Auckland

Widok na Auckland CBD


Przez tydzień mieszkamy u jakiejś rodzinki, a po tygodniu wynajmujemy pokój kawałek dalej. Ma on jedną zaletę - jest stosunkowo tani... Nazywamy go Lisią Norą, i staramy się w nim przebywać jak najkrócej :-)

Lisia Nora

Typowa zabudowa Auckland
W między czasie udaje nam się jechać na pierwszy spływ kajakowy, razem z Auckland University Canoe Club. Jako że jest zima i dużo pada, wody w rzece jest dużo i płyniemy tylko łatwiejszy odcinek - ale za to w niezwykłym dla nas otoczeniu.
Nad Rangitaikei
A dnia na dzień Auckland coraz bardziej nam się nie podoba - miasto ma ok. 1.5 miliona mieszkańców, i poza ścisłym centrum (CBD) składa się z samych domów, przez co jest straszliwie rozciągnięte. Poruszanie się na piechotę praktycznie jest niemożliwe, a i tak na ulicach pustki - wszyscy jeżdżą samochodami.
Po dwóch tygodniach, gdy już jesteśmy umówieni na pierwsze rozmowy z potencjalnymi pracodawcami podejmujemy decyzję - próbujemy znaleźć pracę w mniejszym mieście. Najbardziej obiecujące (patrząc na ogłoszenia o pracę) jest, leżąca na drugim końcu północnej wyspy, stolica - Wellington.

wtorek, 5 lipca 2011

Wylot

Kraków
wtorek
Wszystko gotowe, bilety w kieszeni, plecaki spakowane. Szofer Forfiter podwozi nas na lotnisko w Balicach (wielkie dzięki!). Wszystko pięknie, czekamy na samolot. Ok. godziny przed odlotem na lotnisku robi się jakieś zamieszanie - patrzymy na tablicę ogłoszeń, a tu na wszystkich odlotach pojawia się magiczne słówko Cancelled. Po chwili ludzie zaczynają panikować, przestają działać telefony komórkowe (bo przecież każdy musi zadzwonić się komuś poskarżyć i dowiedzieć co się stało). Ludzie tłoczą się przy wszystkich okienkach i pytają na lewo i prawo o co chodzi. Ogarnięci zachowaniem stadnym robimy to samo :-)
Londyn
wtorek-środa
W Londynie mamy prawie 24 h do wylotu do Auckland, więc idziemy zwiedzać. Oczywiście pogoda jest "typowa" - co chwilę pada.


Auckland
piątek
Po wylocie z Londynu jeszcze krótki przystanek w Dubaju i 8 h w Brunei (obowiązkowa przerwa na zwiedzanie lecąc liniami Royal Brunei). I tak w piątek rano lądujemy w Auckland. Na lotnisku przejęci różnymi opowieściami, jak to celnicy nie wpuścili osób bo "nie mieli szczerych zamiarów zwiedzania", przeglądamy przewodnik i próbujemy zapamiętac nazwy miejscowości. Oczywiście wszystko nam się miesza przed celnikiem, ale straszne opowieści okazują się zupełnie przesadzone :-) Ostatecznie wychodzimy z lotniska, po prawie 3 dniach podróży.
Brunei